Nieodpłatna praca domowa w oczach gospodyń domowych

  • audycja radiowa

W ramach działań inicjatywy Pracujemy w Domu nasi wolontariusze przeprowadzają wywiady pogłębione z „gospodyniami domowymi”. Jaki obraz nieodpłatnej pracy domowej wyłania się z tych rozmów? Poniżej wybór fragmentów z wywiadów z podziałem na kategorie. Pełną analizę wywiadów znajdziecie w raporcie, który wkrótce zostanie przygotowany i wydany.

Co się mówi

1)     „W naszym społeczeństwie o tym się nie mówi i nawet jeżeli się spotykamy z innymi rodzinami to nie porusza się tematu prac domowych i prowadzenia domu. Rozmawia się: o sporcie, o polityce, o takich rzeczach. Rozmawia się o pracy zawodowej, czy się ma pracę lepszą czy gorszą, czy się skończyło jakiś tam dodatkowy kurs, ale już o prowadzeniu domu i że jesteśmy gospodyniami domowymi to już nie.”

konieczność

2)     „Zostałam w domu dlatego, że nie mam w tej chwili pracy. Poszukuję cały czas. Szkolenia odbywam w kierunku właśnie takim, żebym znalazła tę pracę. Cały czas uczę się w jednym kierunku, trzymam się wyuczonego zawodu, ale rozszerzam swoje wiadomości. Chciałabym być teraz w domu, bo mam wnuczki i mogłabym się nimi opiekować. Dzieci tego potrzebują, bo dzieci chcą się rozwijać. Tylko dlatego chciałabym im pomóc i pilnować tych wnuczków, ale ja muszę też sama jakoś dopracować do tej emerytury.”.

3)  „Zmusił mnie po prostu brak pracy, jestem osobą bezrobotną, bez prawa do zasiłku, prawie od trzech lat. Próbuję coś z tym faktem zrobić, uczestniczę w różnych kursach, podnoszę swoje kwalifikacje, ale to nie jest takie proste, ponieważ jestem już w takim dziwnym wieku, bo skończyłem 50 lat. Ten wiek działa jak płachta na byka, nawet gdybym miał super wykształcenie i super kwalifikacje, to pracodawca już patrzy na mnie jak na emeryta, a nie jak pracownika w pełni wydajnego, bo jest to już tylko 15 lat do emerytury. No i niestety w moim wieku mężczyznom jest może trochę łatwiej znaleźć tę pracę, bo kiedyś znajdę tę pracę, na pewno. Ale kobiety już mają po prostu troszeczkę gorzej (…) Ale co 50-latka może robić? 50-latka ma już prawie dorosłe dzieci, bo tak się mniej więcej w Polsce układa. No i co ma z sobą zrobić?”

Wybór

4)     Ja miałam plan, że na pewno muszę sama wychować dzieci i wspólnie z mężem podjęliśmy taką decyzję i jakoś udało nam się to zrealizować. Wynikało to z naszych doświadczeń życiowych, mojego dzieciństwa i dzieciństwa mojego męża, również ze spotkań z kobietami, które takie doświadczenie miały za sobą – świadomą decyzję pozostania w domu. Kobiety przekonywały, że to dobra rzecz i że warto, że ma to dobry wpływ na funkcjonowanie całej rodziny.”

5)     „Postanowiłam, że zostanę ze swoimi dziećmi w domu będąc młodą dziewczyną, nie mając jeszcze własnych dzieci. Była to świadoma decyzja, ponieważ ja zostałam oddana do żłobka w wieku 3 miesięcy a później chodziłam do przedszkola i miałam wiele problemów emocjonalnych i czułam się niekochana. Od początku nastawiałam mojego męża, że chcę być z dziećmi w domu i wychowywać je w spokoju i miłości.

Nie praca

6)     „Raczej, wie pani, w moim środowisku, w moim wieku, moje znajome…Raczej nie spotkałam się z takim czymś…  Raczej nie. To znaczy one raczej podchodzą do tego, że to się powinno zrobić. Tak samo proszę pani jak ma się małe dziecko. To nie jest praca przy dziecku. To jest obowiązek. To jest macierzyństwo. To jest dziecko, trzeba koło niego zrobić. To nie jest to, że praca. Jak ja mogę nazwać pracą takie robienie przy małym dziecku, czy większym? To jest czynność i ja to po prostu muszę zrobić. W ten sposób do tego podchodzę.”

Praca

7)     W domu trzeba się nieźle nagimnastykować by przez 8 godzin zdążyć – wyprawić dziecko do przedszkola, ogarnąć dom, zrobić zakupy, ugotować obiad i wszystko ze wspinającym się na ciebie niemowlakiem… A przecież po tych 8 godzinach czeka na kobietę pracującą w domu kolejne 8 godzin pracy. A czasem nawet więcej – ja dziś wstawałam w nocy do niemowlaka 1 raz, do przeziębionej 5-latki – 4 razy.”

Stosunek innych

8)      Większość ludzi lekceważy pracę domową. Jest to oczywiście strasznie irytujące i deprymujące. Choć częściowo to rozumiem, bo kiedy ktoś użera się z głupim szefem i pomyśli sobie o tych matkach spacerujących z wózkami w słoneczny dzień – gdy on się kisi w pracy, to zżera go zazdrość i czuje wielką niesprawiedliwość.  Wiem, bo sama tak miałam, gdy wróciłam do pracy zostawiając 1,5-roczną córeczkę z mężem. Tylko że rzeczywistość wcale nie jest tak różowa – dla niektórych taki spacer to jedyne wytchnienie w ciągu całej doby. A czasem taki spacer to kolejne zadanie do wykonania i nie ma nic wspólnego z relaksem. Dziecko marudzi przy ubieraniu, nie chce usiedzieć w wózku, jazda z wózkiem to prawdziwy tor przeszkód i wyzwanie – piach, kałuże, krawężniki, bezpańskie psy etc. , no i jeszcze po drodze zakupy… no i jeszcze tysiąc innych obowiązków poza miłym spacerem… Jest jeszcze jeden problem – każdy myśli, co ja bym teraz nie zrobił, gdybym nie musiał być w pracy. No właśnie, ale większość fajnych pomysłów jest związana z wydatkami, a na nadmiar funduszy kobiety pracujące w domu zazwyczaj nie narzekają… Poza tym np. małe dzieci to też duże ograniczenia – określone godziny spania, jedzenia, często chorują, etc. Tak więc osoby pracujące w domu są często bardziej uwiązane niż te zniewolone murami firmy. Praca w domu nie kończy się nigdy. Tu nie można wziąć urlopu ani zwolnienia. Osoba chora pracująca zawodowo np. leży w łóżku na L4, a słaniająca się na nogach mama z chusteczką przy nosie, na antybiotyku musi i tak wykonać większość swoich obowiązków domowych.”

Poczucie zależności 

9)     Nie mam swoich pieniędzy. <<Poczucie bezpieczeństwa>> – w ogóle nie mam.  Bardzo źle się czuję, bo całe życie miałam swoje pieniądze i nigdy nie byłam zależna od kogoś.  (…) U nas pieniądze są po prostu wspólne. Leżą, jak ktoś potrzebuje to bierze. Ale są przypadki, że kobiety muszą się rozliczać z paragonami ze sklepów, ze wszystkim, bo mąż kontroluje wydatki, na co wydają. Takie kobiety to już w ogóle mają przechlapane.”.

10)  Ja całe życie nie chciałam, żebym była zależna od kogoś, nawet od męża. Bo jak chodziłam na pocztę z listami i jak widziałam piętnastego, czy ostatniego jak dziadkowie dostawali emerytury, to szły z nimi te biedne babcie: <<Dasz mi te pięć złotych? Ja potrzebuję rajtuzy.>> Jak ja to nieraz słyszałam to tak myślałam: <<Boże, nigdy w życiu, żebym prosiła chłopa o złotówkę. Ja muszę pracować swoimi rękami, żeby sobie zapracować.>> Zawsze mi mama mówiła: <<A, nie pracuj, masz męża i chore dziecko to bądź w domu>>. A ja nie, ja to miałam zakodowane, jak ja widziałam tamte babcie, to wszystko, ja mówię: <<Boże, stare lata i ja mam iść za chłopem i się prosić, żeby mi dał z emerytury te pięćdziesiąt złoty czy ile, żeby mnie ograniczał. O nie>>. Tego to w życiu bym nie chciała.”.

11) „I to jest właśnie ta ciemna strona księżyca. To jest świadomość tego, że nie będę miała świadczeń emerytalnych. To jest świadomość tego, że chociażby nie mogę rozstać się ze swoim mężem w tej chwili, bo nawet gdybym zaczęła pracować, nie zarabiałabym wystarczająco. To jest świadomość tego, że ten mąż może mnie zostawić, mogę zostać bez świadczeń i pieniędzy.  Czerwona lampka mi się włącza i myślę o tym, że jestem w tej chwili zdana na łaskę i niełaskę mojego męża. Chociaż jak mówiłam, w tej chwili nie mam takiego problemu, ale to jest to myślenie: co by było gdyby.”

12)  „…jak się siedzi w domu, nie ma się żadnych dochodów, nie ma się tej emerytury, tego co mają wszyscy co pracują – opłaconej składki. Nie mamy nic. My jesteśmy wolne elektrony. Jak nam mąż da kieszonkowe na własne potrzeby to mamy, jeśli nie, no to nie mamy. Nie mamy kont. Nie mamy praktycznie nic.”

Gdy mąż nie ma pracy

13) „…dwukrotnie tracił pracę. Było fatalnie. Pomoc z MOPS-u jest pomocą tak znikomą i tak upokarzającą dla osób ambitnych, że nie życzyłabym nikomu po sięganie tam. Ja już nawet z takiej pomocy korzystałam, ale to nie jest to o co chodzi, bo nie dość, że upokarza to nie zaspakaja podstawowych potrzeb. (…) Nie czarujmy się w tej chwili dochód uprawniający do korzystania z pomocy MOPS-u wynosi 351 zł i niech mi ktokolwiek powie z osób będących na górze, czy utrzymałby się za 351 złoty przez cały miesiąc. Na pewno nie. A nam się każe z tego utrzymywać. To jest bardzo krzywdzące.(…) Ja po prostu nie będę miała emerytury. Kiedy mąż mój nie pracował, ile… dwa lata temu, przez cały rok nie mógł znaleźć pracy w ogóle, to ja się nabawiłam tej depresji myśląc, co to będzie jutro, co będzie, bo brak pieniędzy niestety nie przysparza wesołych myśli. Ale dzięki Bogu wyszliśmy z tego doła, jest bardzo źle, ale nie jest tragicznie.”

Co będzie w przyszłości

14) „W dzisiejszych warunkach wolę się nie zastanawiać, po prostu. Po prostu, wole się nie zastanawiać. Wolę te myśli uciąć, bo gdybym musiała się nad tym za mocno zastanawiać to pewnie bym zwariowała.”,

15) „Staram się tak nie myśleć, bo można oszaleć, gdybym bez przerwy o tym myślała. No byłoby tragicznie. W wielu rodzinach jest taka sytuacja, że jedna osoba pracuje i traci pracę i cóż można powiedzieć, no tragedia.”.

16)  „No zastanawiałam się i nie wiem co bym zrobiła. Powinny być jakieś kryzysowe zasiłki. Gdyby kobieta miała ten zasiłek domowy, to by przynajmniej kobieta brała. Jakieś opłaty byłyby chociaż dokonane, a tak to każdy jest w długach. Jak rozmawiam z koleżankami to wszyscy mają długi. No bo albo straciły pracę i zajmują się tylko domem, albo mąż też nie pracuje i nie mają z czego płacić. Wpadają w straszne dołki, później z nich ciężko się wydostać. Później załamują się i nie chcą już szukać pracy. Znam parę osób, może nie dużo, które popełniło samobójstwo z tego powodu, że straciło dochód, a żona nie pracowała. Znałam takiego mężczyznę osobiście, co popełnił samobójstwo, żona nie pracowała, on miał jakieś kłopoty, długi. Popełnił samobójstwo. Została kobieta, która wychowuje dzieci i też nie miała nic. I dużo takich przykładów można znaleźć.”

17) „I nie chcę myśleć. Choć ktoś może powiedzieć, że to jest nierozsądnie z mojej strony, ale co mi da myślenie, że ja znajdę pracę. Ja widzę chodząc na kurs, że są osoby, które na rynku pracy nie były pięć, siedem lat i nie mogą wejść,  mają pokończonych ileś kursów… A w moim wieku, po miesięcznym, czy dwumiesięcznym kursie nie będziemy fachowcami i ja tych przepisów sobie tak gwałtownie nie zakoduje w głowie, prawda?  No, nie wiem ,może to jest krótkowzroczność, ale ja nie mogę myśleć o tym co będzie za ileś lat. Ja myślę kategoriami, że skoro już troje dzieci jest, pokończyło uczelnie, czy jest na uczelniach, to obym szczęśliwie mogła następne wykierować, żeby dać im takie warunki, bo są zdolne dzieciaki, żeby mogły dojść do jakiejś dobrej uczelni….”.

Aktywizacja

18)  „Jeżeli matka wychowuje dzieci i siedzi w domu przez 15 lat  to ona nie jest atrakcyjna na rynku pracy, wiec powinno być jakieś rozwiązanie, wsparcie, tak jak są programy dla osób niepełnosprawnych, przynajmniej na początku, żeby  te osoby mogły się wdrożyć, żeby był dla pracodawcy jakiś dodatek, że on zatrudnia kobietę, która siedziała w domu, bo taki był wymóg życiowy, żeby ona nie byłą dla niego ciężarem, bo wiadomo, że ta kobieta musi to doświadczenie najpierw zdobyć. Ona jest na pewno super organizatorem, no na pewno ma bardzo wyobraźnie rozwiniętą, jeżeli przykładała się do tego, co robiła w domu i dużo wiedzy, pewnie będzie potrafiła z ludźmi współżyć, będzie wyczulona na te problemy. No, ale są rzeczy, które gdzieś tam zostały w tyle. Nie ma się, co oszukiwać.”

Wybór fragmentów: Karolina Goś-Wójcicka.