prof. Marek Góra

  • mikrofon

W jakiej formie można docenić pracę wykonywaną w domu przez kobiety?

Praca domowa jest bardzo ważnym elementem funkcjonowania zarówno jednostki, jak i rodzin, jest rzeczą potrzebną w społeczeństwie. Trzeba ustrzec się jednak przed pochopnym proponowaniem rozwiązań, które miałyby jakoś uregulować wynagrodzenie za tę pracę, a jest tu wiele mitów, które przynoszą tylko szkodę. Musimy uświadomić sobie kilka spraw. Pracę domową wykonujemy dla siebie i dla rodziny, więc nie ma możliwości wycenienia jej w sposób, w jaki dokonuje się wyceny różnego rodzaju rzeczy kupowanych i sprzedawanych na rynku. Jest tu jeden producent i jeden odbiorca – czyli ta sama osoba albo jej rodzina. Odnoszenie wartości tej pracy do wartości rynkowych jest możliwe tylko poprzez pewną analogię, ale to wymaga dużej ostrożności, gdyż sytuacje są nieporównywalne. Można oszacować, ile kosztowałoby zrobienie obiadu w domu, a ile kupienie go w restauracji, ale jest to jednak tylko porównanie kosztów, które nie wynikają w przypadku gospodarstwa domowego z dostosowania rynkowego. Wariant domowy jest sytuacją nierynkową i nie pozwala na rzeczywistą wycenę.
Oczywiście pracę domową trzeba doceniać, aby była odpowiednio szanowana, i ułatwiać jej wykonywanie, jak to jest tylko możliwe. Na przykład oferując pomoc w wychowywaniu dzieci poprzez zwiększenie dostępności usług rynkowych (przedszkola), także w części subsydiowanych. Jest to też kwestia wzajemnej pomocy członków rodziny, aby obowiązki domowe nie kolidowały z ich aktywnością pozadomową. Bardzo ważną rzeczą jest bowiem możliwość funkcjonowania zawodowego, ale bez uszczerbku dla tego, co trzeba zrobić w domu.

Jakie rozwiązania byłyby możliwe, aby kobiety, wyłączone z życia zawodowego na czas wychowywania dzieci lub opieki nad starymi rodzicami, nie traciły finansowo?

Jest to istotny problem, ale powstaje pytanie – kto za to powinien zapłacić? Do wyboru mamy członków własnej rodziny albo członków innych rodzin i na tym kończą się możliwości. To, że może zapłacić państwo, rząd z budżetu – jest jedynie złudzeniem. Budżet nie jest pulą środków, z których można korzystać, bo żeby ktoś mógł coś dostać, ktoś inny musi tego nie dostać. Nie można komuś dodać, nie odejmując komuś innemu. To przykre, ale innej możliwości nie ma i nie będzie. Tylko społeczeństwo tworzy wartość, a rząd z definicji jest bezproduktywny. Gdybyśmy więc chcieli wynagrodzić pracę domową kobiet prawami emerytalnymi, to trzeba by zmniejszyć prawa emerytalne kogoś innego. Pytanie – kogo? Oczywiście, moglibyśmy jako społeczeństwo zgodzić się, żeby dokonywać wpłaty składek emerytalnych za osoby, które nie pracują, ze środków reszty społeczeństwa. Jednak takie rozwiązanie niosłoby wiele problemów i możliwości nadużyć, podobnie jak to jest obecnie z rentami, i byłoby dużą stratą dla całego społeczeństwa. Rząd z bieżącego budżetu mógłby dokonywać wpłat do systemu emerytalnego za osoby, które chcielibyśmy szczególnie chronić, przy całym szeregu zastrzeżeń i jedynie w pewnych, ściśle określonych sytuacjach, gdy nie jest możliwe samofinansowanie rodzinne. Na pewno nie mogłoby to być dawanie obietnic niepopartych wpłatą konkretnych pieniędzy. Nie mogłoby to być również rozwiązanie powszechne. I tu wracamy do rodziny – jako wspólnota musimy we własnym zakresie finansować wykonywane usługi – gdy pracują dwie osoby, prace domowe wykonują po równo, gdy jedna osoba zostaje w domu – pracuje na rzecz tej, która dla rodziny zarabia poza domem.

Jakie inne formy pomocy finansowej, poza składkami emerytalnymi, mogłyby być zastosowane – ulgi i odpisy podatkowe, zapomogi?

Jestem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju ulg, odpisów itp. rzeczy, które czynią więcej złego niż dobrego, gdyż oznaczają podwyższenie, a nie obniżenie podatków, które w Polsce są i tak bardzo wysokie. Wielkim wyzwaniem stojącym przed Polską jest obniżenie kosztów, jakimi rząd obciąża społeczeństwo swoimi nadmiernymi wydatkami. To umożliwiłoby zmniejszenie tego obciążenia i przyczyniłoby się do poprawy sytuacji finansowej rodzin. Pozostanie wtedy do rozwiązania kwestia wsparcia tych, którym jest najtrudniej, także tych, w których z jakichś powodów ktoś musi pozostać w domu. Myślmy raczej, jak zmniejszyć obciążenia rodzin, a nie jak zwiększyć „podarunki” – bo ich istnienie to jest jedynie złuda. O tych kwestiach trzeba rozmawiać w sposób spokojny i wyważony, wyzwanie jest poważne i wymaga gruntownego przemyślenia, obawiam się jednak, że nie ma tu cudownych recept.

Rozmawiała: Hanna Dziarska

Marek Góra – profesor w Szkole Głównej Handlowej, współautor reformy systemu emerytalnego.