Andrzej Zybała

  • mikrofon

Czy gratyfikowanie, i w jakiej formie, pracy domowej kobiet jest potrzebne?

Chciałbym bardzo, aby tak było. Niewątpliwie konieczne jest docenianie, a także wynagradzanie w jakiejś formie, kobiet, które pracują w domu i zajmują się dziećmi. Rzecz w tym, że mało jest pomysłów, jak to zrobić, żeby odpowiadało ich potrzebom i było realne do przeprowadzenia z finansowego punktu widzenia. Wydaje mi się ważne, żeby uległ zmianie status kobiety pracującej w domu, która jest finansowo zależna od męża. Powinna mieć szansę, aby poczuła się bardziej niezależna. Żyjemy w czasach, gdy rodziny stają się coraz mniej stabilne i w sytuacji rozpadu małżeństwa kobieta, która kilkanaście czy kilkadziesiąt lat zajmowała się domem, mężem i dziećmi, zostaje bez zabezpieczenia finansowego, w tym emerytalnego. Wiadomo, że jej wejście na rynek pracy jest w tej sytuacji praktycznie niemożliwe. Powinny być więc jakieś formalne rozwiązania prawne, które dawałyby kobiecie pewność partycypacji w dochodach męża z pensji czy emerytury po rozwodzie. Widziałbym też potrzebę zagwarantowania większego udziału kobiet, które zwykle zostają z dziećmi, przy podziale majątku. One nie mają szans na zbudowanie od nowa swojej pozycji materialnej, umożliwiającej na przykład kupno mieszkania.

Jakie inne rozwiązania finansowe pomogłyby rodzinom i kobietom, które pracują w domu?

W krajach rozwiniętych, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, stosowany jest mechanizm tzw. kredytu podatkowego. Rodziny, które nie uzyskują określonego poziomu dochodu, płacą tam niższy podatek. Warto byłoby zainteresować się takim rozwiązaniem jako sposobem na poprawę sytuacji materialnej najbiedniejszych rodzin. W obecnych czasach rodziny z jedną pracującą osobą mają naprawdę ciężki los.

Czy byłoby możliwe objęcie systemem emerytalnym kobiet wychowujących dzieci?

Obecne rozwiązania traktuję jako dyskryminujące kobiety. One pracują niesłychanie ciężko, opiekując się dziećmi, ponoszą przy tym olbrzymią odpowiedzialność, także w wymiarze społecznym. Kobiety na urlopie wychowawczym nie mają rekompensowanych składek emerytalnych, co oznacza, że okres wychowywania dzieci zubaża je na starość. Nie uzyskują w tym okresie także dochodu, poza rodzinnym, który jest bardzo niski. Tymczasem w wielu krajach Zachodu są płatne urlopy macierzyńskie i trwają dużo dłużej niż u nas (w Szwecji półtora roku, podobnie w Czechach).
Uważam, że należałoby dojść do takiej sytuacji, w której składki emerytalne za okres urlopu wychowawczego byłyby finansowane ze środków publicznych, z budżetu państwa. W obecnym systemie emerytalnym oznaczałoby to, że ktoś musi dać te pieniądze z innych kont emerytalnych, na co nie ma zgody, a przecież społeczeństwo jest pewną całością i nie wszystko kalkuluje się w formie księgowej. Myślę, że musi nastąpić tu zmiana podejścia. Rząd powinien budować dialog z partnerami społecznymi, czyli związkami zawodowymi i pracodawcami w sprawie zarówno refinansowania składek, jak i długości płatnych urlopów wychowawczych. Dobrze, że wkrótce mają zostać wydłużone o 2 tygodnie przynajmniej urlopy macierzyńskie.

Obecna sytuacja na rynku pracy w znacznym stopniu rzutuje na decyzje kobiet o pozostaniu w domu. Co trzeba zrobić, aby nie miały one poczucia mniejszej wartości?

Kobiety decydują się na pozostanie w domu z uwagi na chęć poświęcenia się wychowywaniu dzieci, ale także utrudnia im to sytuacja na rynku pracy. Wysokość pensji bywa tak niska, że uniemożliwia sfinansowanie opieki dla dzieci. A zatem dla części kobiet pozostanie w domu jest przymusem, bo po podliczeniu kosztów związanych z pracą, z dojazdami, z przedszkolem, okazuje się, że praca przestaje się opłacać. W Polsce trzeba rozwijać sieć przedszkoli i żłobków, na które będzie stać kobiety o stosunkowo niskich dochodach. Byłby to sposób na stworzenie sytuacji, w której mają one realny wybór. Przypomnijmy, że na Zachodzie ok. 90 proc. dzieci jest w przedszkolach, podczas gdy w Polsce ponad 30 proc., a na obszarach wiejskich zaledwie kilka procent.
Można też wzorować się na rozwiązaniach, powiedzmy Holandii, gdzie rozwinięty jest sektor pracy w niepełnym wymiarze czasu. Praca na pół czy ćwierć etatu, praca tymczasowa, o dzieło, na zlecenia, umożliwi pogodzenie pracy w domu i zawodowej, a także stworzy kobietom warunki do pełniejszego funkcjonowania w społeczeństwie. Część z nich nie pracując zawodowo, czuje się zdegradowana, niedoceniona. A brak poczucia społecznej wartości nie wpływa korzystnie na wychowywanie dzieci, na kondycję rodziny. Pojawia się zdradliwa frustracja, która zatruwa codzienne życie.

Rozmawiała: Hanna Dziarska

Andrzej Zybała – ekspert rynku pracy z Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”.